wtorek, 15 czerwca 2010

Bilety

Jeszcze trochę was przetrzymam z tym, co nam powiedzieli w konsulacie rosyjskim.

Z biletami zacznę od początku.

Jak już wiedzieliśmy ile chętnych jest na wyjazd, kiedy planujemy wyjechać (uzależnione urlopem) główni organizatorzy, czyli Ł. A. zwani też Panem młodym i Małą Czarną poszukiwali połączeń drogą lądową, natomiast ja - K. - Spóźniona i D. - czyli Świadek skupiliśmy się na fruwadłach.

Zaskoczeni stwierdziliśmy, że samolot wyszedł taniej, bo znaleźliśmy połączenie za niecałe 500 zł, a tylko jeden etap pociągiem kosztowałby 350 zł. Ponieważ wykazywałam większą chęć fruwania niż inni, ucieszyłam się, że cena nam sprzyja.

Jednak bez sensu było kupować bilety, skoro nadal nie wiedzieliśmy, czy zaproszenie Abchaskie wystarczy, żeby otrzymać wizę Abchaską.

I tak czekaliśmy, aż wreszcie nadszedł ten moment, kiedy musieliśmy już bilety posiadać w ręce. Dlaczego- Ponieważ w konsulacie rosyjskim trzeba udowodnić, że na pewno będziemy wjeżdżać i opuszczać Rosję w określonych terminach.

Wydawało się proste. Natomiast wybuchy wulkanów wystraszyły nasze portfele. Ceny lotów drastycznie poszły w górę, kusząc nas 2 tygodniowymi wakacjami do Meksyku, na Kubę w cenie samego samolotu.

Wróciliśmy więc do opcji pociąg, która cały czas była zarezerwowana na stronie ukraińskich linii kolejowych.

Niestety- żeby odebrać bilety musielibyśmy udać się do Kijowa, odebrać bilety, wrócić do Polski, ubiegać się o wizę rosyjską i czekać. Znalazł się chętny do odbioru tych biletów. Super!?- tylko w teorii. Musiałby wysłać je pocztą, a przez czas oczekiwania na wizę abchaską już nie mogliśmy sobie pozwolić na niepewną przesyłkę.

Kombinowaliśmy więc dalej. Ja i D. Lataliśmy myślami w biurach podróży poszukując połączeń dla 5 osób( dla 1, 2, 4 zawsze jest miejsce, dla 5- już problem). A. i Ł. znaleźli połączenie Berlin- Poznań-Kijów-Adler. Koszt 600 zł.

Pewnie sobie myślicie, że już żadnego "Ale" być nie może. Ależ może, może. Bilety zostały wyprzedane w ciągu jednego dnia, dnia, w którym ten pociąg się pojawić w rozkładzie.
Zostały 2 miejsca, a jak pojechaliśmy na dworzec dopytać, było już tylko jedno.

W tej sytuacji podróż pociągiem- 3 dniowa, z gorących, ogrzewanych węglem wagonach ukraińskich kosztowałaby prawie tyle, co jednodniowy lot!

Niestety loty drożały i drożały a nasze portfele piszczały i płakały.

W końcu znalazł się lot dla 5 osób, a jak poszliśmy go kupić pan w biurze podróży nie mógł się nadziwić, że chcemy wydać taką fortunę na sam lot, skoro możemy wyjechać na 2 tyg. all inclusive gdziekolwiek!

Stres opadł i właśnie w tej czasoprzestrzeni rozgrywały się bitwy na polu konsulatu rosyjskiego o wizę.

Niby wszystko przewidzieliśmy, ale jednak czegoś zabrakło!

Otóż komplet biletów, to komplet biletów. Nasuwało się pytanie- skoro lecimy Berlin-Wiedeń- Wiedeń- Adler (Niedaleko Sochi w Rosji) to jakim cudem dostaniemy się do Suchumii w Abchazji? I wyszło na to, że nie ważne, iż daty urodzin się nie zgadzają, że zdjęcie nie takie, ale ważny jest dowód, że wyjedziemy z Rosji.

Przeciętny europejczyk by pomyślał- nic prostszego. Autobus on-line, pociąg- on line. Ale tam nie ma on-line, ani nawet bus ani trailline.

Jest tylko taxi. A widział ktoś kiedyś bilet z wyprzedzeniem na taxi? Bo ja nie!

I znowu rozbrzmiały telefony z pomocą do strony Abchaskiej, żeby było potwierdzenie z Abchazji, że oni nas chcą i przygarną w tym terminie na pewno!

Co się działo w kuluarach- tego się nie dowiemy, grunt, że wizę otrzymaliśmy!


P.S. Na wniosku o wize jest klauzula- wniosek o wizę nie jest jednoznaczny z jej otrzymaniem.
Ryzyko- koszt biletów, rozpatrywania wniosków i mnóstwo straconego czasu i nerwów.
Czy ktoś się wybiera na Olimpiadę do Sochi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz