poniedziałek, 12 lipca 2010

tyle nas bylo widac w Sochi:)

Kilka godzin czekania na lotnisku w Sochi przebieglo prawie bez niebezpiecznych przygod :D Prawie, bo weszlam nie tam gdzie trzeba, chcac przejsc obok kwiaciarni zrobic zdjecia delfonkom. Okazalo sie, ze kwiaciarnia jest bez drzwi i dlatego ma stroza- wilczura. Cale dziecinstwo balam sie psow i gnalam gdzie popadnie, az wreszcie dotarlo do mnie, ze nie wolno uciekac. W tym przypadku jednak, gdyby nie pociagnal mnie Damian moje swiezoopalone udka bylyby zakąska rozzłoszczonego psa. Na szczeście był na łańcuchu i udka dowiozłam cało do Polski. Ale kwiatki kupujcie ostroznie:D
Niestety nie udalo nam sie zobaczyc miasta w swietle slonecznym, jednak ksiezycowa aura byla rownie piekna. Miasto jest przecudnie oswietlone i bardzo solidnie przygotowyje sie na Olimpiade w 2014 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz